poniedziałek, 1 października 2012

-I came back ? Maybe...

Hej hej hej !  Moi kochani czytelnicy.

Jak w tytule posta:

-I came back ? Maybe...

Mam nadzieję, że wena mi dopisze i będą powstawać kolejne posty opowiadania.
Na razie dajcie mi trochę czasu.
+PRZEPRASZAM ! Za długą nieobecność.

Zapraszam na CHAPTER TWO na:

Slowly To The Front And All Over Again


DO ZOBACZENIA ! ;*

piątek, 20 kwietnia 2012

Information sad but it is not known...


Witam wszystkich czytających tego bloga! ♥

Jestem tu by poinformować Was, że na najbliższy czas nie będę dodawała tu rozdziałów.
Nie mam za bardzo pomysłów na rozwinięcie tego.
Niby powstają nowe rozdziały ale cały czas mi się nie podobają i zmieniam treści...
Bardzo was przepraszam...! Mam nadzieję, że nie zostawicie mnie i będziecie cierpliwie wyczekiwać następnych rozdziałów...
Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Jednak nie zostawię WAS! ;d
Zapraszam Was również na nowego bloga , który powstał hmm jakieś dziesięć dni temu. STTFAAOA

Teraz właśnie w tym momenicie postanowiłam dać PROLOG !Mam nadzieję, że spodoba Wam się to opowiadanie ! I że rówież będzie on komentowany tak jak poprzednie. ;) Na tym blogu postaram się częściej dodawać nowe rozdziały, gdyż mam na niego kilka pomysłów, jednak nie wiem czy Wam się spodoba. Chociaż mam taką nadzieję.. Liczę oczywiście na waszą opinię !

Zapraszam na Slowly To The Front And All Over Again

Do zobaczenia ! ♥

środa, 21 marca 2012

Rozdział 6

Zayn Javadd Malik

Kiedy ją zobaczyłem w drzwiach naszego pokoju, zaniemówiłem.
Była jeszcze ładniejsza na żywo niż na zdjęciach, które pokazywał nam Hazza.
Miała śliczne niebieskie, lśniące oczy i blond włosy, była Ona nie za wysoka,
po prostu była ideałem. Wiem ideały nie istnieją, a jednak...
Od razu wpadła mi w oko.
Czyżbym ja Zayn Javadd Malik zakochał się od pierwszego wejrzenia ?
Czy to tylko przelotne spotkanie ?
A może to coś więcej ?
Czy właśnie Ona zapełni pustkę w moim sercu ?
Tego nie wiem, nie wiem co będzie jutro, a co dopiero za kilka dni...
Przecież z ostatnią moją dziewczyną, przepraszam byłą dziewczyną byłem z jakieś dwa dni po czym zerwałem z nią, nawet nie wiem dlaczego. Prawdopodobnie znudziła mi się...
No dobra przejdźmy do tego co jest teraz, w tej chwili. Lou wepchną ją do nas do pokoju, a Ona wpadła wprost na mnie. Przeszedł mnie wtedy przyjemny dreszczyk.
Rozmawialiśmy z Nią dłuższą chwilę. Z każdą sekundą poznawałem ją coraz lepiej i lepiej... Dogadywaliśmy się bardzo dobrze... W jej towarzystwie czułem się dobrze...
Nie, Nie Malik tylko się nie zakochaj ! - darłem się sobie w myślach... - przecież to przyjaciółka Twojego przyjaciela, który się w Niej kocha od dawna...
Kiedy zobaczyłem radość w Jego oczach, coś mnie ukuło w serce...
Czyżby to zazdrość ?
No ale skąd ona mogła się u mnie pojawić ?
Przecież znałem/znam ją tylko jakąś godzinę jak nie mniej,
jednak wszystko o Niej wiedziałem...
Tak, głupi Malik zakochał się !
Zakochał się od pierwszego wejrzenia !
Ale czy takie coś istnieje, jeszcze nigdy mi się to nie przytrafiło...
Po rozmyślaniu o Niej, o Harrym, o tej całej sytuacji. Do pokoju przyszli Harry z Ann.
Gdy ją zobaczyłem uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc w jej stronę.
Przyszła oznajmić, że musi iść, więc wszyscy pożegnaliśmy się z nią,
najpierw razem, a potem każdy z osobna.
Przyszła kolej na mnie. Podszedłem do Niej i przytuliłem ją...
-mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. Nie zwracałem uwagi na to, że właśnie obok Niej stał Harry.
-co to ma znaczyć?-słychać było po Jego głosie, że jest zdenerwowany...
Nie patrząc na reakcję Ann, poszedłem i usiadłem na łóżku oglądając telewizję.
Harry zapewne piorunował mnie swoim wzrokiem. Ale nie zwracałem na to uwagi.
Jedyne słowa jakie potem usłyszałem to słowa Louisa.
-nie będziesz jechała taksówką-powiedział Lou śmiejąc się-ja Cię odwiozę.
A wszyscy na raz krzyknęliśmy, że jedziemy z Nim, od razu poderwałem się z łóżka i zacząłem zakładać ubranie, tak jak wszyscy inni, którzy paradowali jak ja w samych bokserkach.
Po chwili zjeżdżaliśmy już windą na dół.

Harry Edward Milward Styles

Gdy zobaczyłem jak Zayn, całuje ją w policzek na pożegnanie,
momentalnie coś się we mnie zagotowało...
Przecież w ogóle się nie znali, w ogóle się nigdy nie widzieli,
dziś widział ją po raz pierwszy i coś takiego odwala?!
I to jeszcze przy mnie... Przecież wie, że mi na niej zależy, że ją kocham...
Nigdy nie byłem tak zazdrosny jak teraz jestem...
Dlaczego On mi to robi?-to pytanie siedzi mi w głowie i nie mogą sobie na nie odpowiedzieć...
Jest moim przyjacielem, a przyjaciele czegoś takiego na pewno nie robią...
Jedyne czego się obawiam to, to że On ją w sobie rozkocha,
Ona się w Nim zakocha, będą razem, a po jakimś tygodniu lub mniej Malik ją rzuci,
albo zdradzi z inną, a wtedy Ona będzie cierpieć, przez takiego dupka.
Tak wiem nie powinienem tak mówić o przyjacielu, ale taka prawda...
Inaczej nie da się powiedzieć chyba, że wulgarniej...
On zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Każdego tygodnia inna...

W chwili później siedzieliśmy już w samochodzie. Lou kierował, a Liam siedział obok niego,
za nimi tyłem do nich siedzieli Zayn i Niall, a my przodem do Nich, to znaczy Ja i Ann.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy, żeby umilić sobie czas w drodze do Holmes Chapel.
Przez cały czas Zayn patrzył na Ann z pożądaniem, nie lubiłem tego wzroku i to jeszcze na Mojej Ann,
tak wiem nie powinienem jej nazywać ''Moją'', bo nie jesteśmy razem ale bardzo bym chciał.
Nie mogłem znieść tego Jego wzroku więc odwróciłem głowę w stronę okna,
a moim oczom ukazała się moja rodzinna okolica.
Zatrzymaliśmy się przed domem Ann.
Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i odprowadziliśmy ją do drzwi.
-wiem jest już późno, ale może wejdziecie-spytała Ann, patrząc na mnie
-no trochę późno, a po za tym co Twoi rodzice na to?-powiedział i spytał Liam patrząc na zegarek
-nie ma ich w domu-odpowiedziała przekręcając klucz w drzwiach i pchając je przed siebie.
Wiedziałem, że ich nie będzie, ponieważ zawsze w sobotę gdzieś wychodzą wieczorem.
Cieszyło mnie to bo mogę pobyć z Ann, ale co będzie jeśli się mama dowie,
że byłem u Ann, a u Niej nie?
A najwyżej jutro, to znaczy dzisiaj do Niej zajrzę, na pewno się ucieszy.
Weszliśmy do domu, rozebraliśmy się i weszliśmy do salonu,
każdy rozsiadł się na jasnej kanapie i jasnych fotelach, a Ann poszła po coś do picia. Poszedłem za Nią.
-pomóc Ci?-spytałem wchodząc do kuchni
-nie trzeba-powiedziała wyciągając szklanki
-dawno tu nie byłem-stwierdziłem przyglądając się Ann.
-no muszę Ci przyznać rację-odpowiedziała biorąc tackę i stawiając na niej pełne szklanki picia.
Wyszliśmy z kuchni i poszliśmy do salonu gdzie chłopaki oglądali jakiś horror.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę kiedy, każdemu zaczęło się ziewać.
-to My już będziemy się zbierać-powiedział Liam
-jak chcecie to możecie zostać, przygotuje wam pokoje-odpowiedziała na co chłopaki razem ze mną się zgodzili. Ann poszła na górę, a My zostaliśmy na dole, oglądając dalej ten horror.
Po chwili na dół z góry usłyszeliśmy wołanie Ann, więc wyłączyliśmy tv i poszliśmy na górę,
były dwa pokoje gościnne, w każdym było po jednym łóżku dwuosobowym.
-nie wiem kto z kim więc zostawiam was i się podzielcie, kto z kim.
-ale tylko są dwa łóżka dwuosobowe, a nas jest pięciu-powiedział Lou.
-jeden może spać u mnie w pokoju-powiedziała i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Musieliśmy się podzielić.
-to ja z Harrym-powiedział Lou obejmując mnie
-Niall to ja z Liamem-powiedział Niall jedząc coś. Nawet nie wiem co to było,
bo zdążył wpakować wszystko do buzi.
-Zayn-zwrócił się Payne, do Malika-na to wychodzi, że śpisz z Ann-gdy Liam to powiedział na twarzy Malika pojawił się przeogromny banan.
-nie, ja się nie zgadzam-wtrąciłem odklejając od siebie Louisa
-masz problem-powiedział Zayn
-tato zrób coś-Lou zwrócił się do Liama.
-papier, kamień, nożyce, ten kto przegra śpi z Mrchewką-rozkazał Payne.
Lubię to, bo prawie zawsze wygrywam. Przygotowaliśmy się z Malikiem i zagraliśmy.
Pech chciał, że przegrałem.
Wkurzony obróciłem się na pięcie i powędrowałem do pokoju przygotowanego przez Ann,
a za mną Louis. Rozebrałem się do bokserek i wszedłem pod kołdrę,
myśląc nad tym, że Malik, ma spać w jednym pokoju z Ann...
Coś się we mnie gotowało na samą myśl...
Po dłuższych myśleniach zasnąłem. 

Ann Sou Moore

Gdy grzebałam w szafie w poszukiwaniu piżamy słyszałam mini sprzeczką Harrego
i o ile słuch mnie nie mylił z Zaynem, chwyciłam już znalezioną piżamę i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż ubrałam wyciągniętą piżamę (zestaw ubrania)
i spięłam włosy w niskiego kucyka.
Po wyjściu z łazienki w pokoju siedział już Zayn.
-to gdzie mam spać?-spytał Zayn patrząc na mnie.
-jak Ci nie przeszkadza, to możesz ze mną, a jak przeszkadza to zostaniesz tu,
a ja się prześpię na kanapie w salonie-powiedziałam, na co dostałam szybką odpowiedź
-nie przeszkadza-powiedział. Więc wsunęłam się na łóżko pod kołdrę, a Zayn poszedł w moje ślady tyle,
że ściągnął z siebie ubranie i został w samych bokserkach.
Zgasiłam światło, po czym odwróciłam się plecami do Zayna.
Byłam tak padnięta więc od razu zasnęłam.

Obudziły mnie jakieś głosy, szepty, szarpanie bodajże kołdry lub kogoś...
Było mi ciężko na ramionach. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam Harrego, który ciągną Zayna.
A więc to przez Zayna mi tak ciężko, obejmował mnie. A Harry próbował go ze mnie ściągną, jednak coś mu to nie wychodziło. W końcu Malik prawdopodobnie się obudził.
-co Ty robisz?-spytał Malik zachrypniętym głosem, tak teraz na pewno się obudził, pomyślałam.
-co Ty robisz?!-spytał zirytowany Harry. Nie wiem co się Harremu stało, jakiś taki zazdrosny jest...
-śpię-odpowiedział Harremu, Zayn.
-nie o to mi chodzi-odburknął Harry.
-dobra chłopaki, o co chodzi?-spytałam przecierając oczy
-no i widzisz obudziłeś ją-powiedział Zayn, zwracając się do Harrego.
-nikt mnie nie obudził-powiedziałam wstając-a teraz mi powiedzcie o co chodzi-powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
-nie ważne-odburknęli jednocześnie. Nie no i tu się dogadać z płcią przeciwną? A mówią,
że kobiet nie da się zrozumieć-pomyślałam.
Wstałam z łóżka podeszłam do szafy i szybko wyciągnęłam jakieś ubranie,
skierowałam się do łazienki. Umyłam włosy, wysuszyłam, wzięłam prysznic,
umyłam twarz zęby ubrałam (zestaw ubrania), zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy.
Wyszłam z łazienki, w pokoju nikogo nie było. Pewnie poszli na dół-pomyślałam.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie piętnasta. Nieźle.
O nie rodzice!-krzyknęłam w myślach. Wybiegłam z pokoju i pobiegłam w stronę ich sypialni,
nikogo nie było, odetchnęłam z ulgą.
Gdyby zobaczyli, że śpię z obcym im chłopakiem, bym miała piekło w domu...
Ale na szczęście ich nie było.
Zeszłam po schodach na dół i poczułam zapach naleśników, weszłam do kuchni i moim oczom ukazał się Harry przygotowujący naleśniki. Chłopaki już siedzieli przy stole i czekali zapewne na kolejną porcję naleśników.
-oo naleśniki-powiedziałam na wejściu do kuchni, a Harry momentalnie odwrócił się
-użyczyłem sobie kuchni, bo Nialler był, poprawka jest głodny-odpowiedział Harry strzelając smajla.
-nie ma sprawy, czuj się jak u siebie-odpowiedziałam i dosiadłam się do chłopaków.
Zjedliśmy resztę naleśników z Harrym jakie usmażył, potem posprzątałam.
I w tej właśnie chwili do domu wrócili rodzice.

_____________________________________
Witam, nareszcie pojawił się rozdział 6. 
Mam nadzieję, że się podoba.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział na miłość & przyjaźń
Przepraszam, ale nie mam weny ostatnio...
Liczę na wasze komentarze/opinie. ;)
Trzymajcie się ;*

niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 5

Harry Edward Milward Styles

Zastanawiało mnie to gdzie on polazł... Przecież wiadomo,
że nie trzeba jechać do pizzerii po pizzę, tylko oni przywiozą...
Coś mi tu nie pasuje... Ale to przecież cały Louis Tomlinson.
Chwyciłem telefon i odblokowywałem klawiaturę,
kiedy na wyświetlaczu pokazał się kontakt ''MOJE KOCHANIE''.
Ale czemu akurat to było wyświetlone?! Przecież nie wchodziłem w kontakty...
Jedno co mi przychodziło na myśl to, to że ktoś grzebał mi w telefonie...
W myślach wykrzyczałem imię LOUIS!
Po co Jemu, Jej numer?! No po co wytłumaczy mi to ktoś?!
Wiem dziwne rozmawiam w myślach z kimś, kogo tam nie ma...
Wybrałem połączenie ''LOUIS'' i zacząłem dzwonić.
Pierwszy...Drugi...Trzeci...sygnał w końcu odebrał.
*-Louis do cholery?!-wydarłem się do słuchawki
-o co Ci chodzi Słońce?-spytał opanowanym głosem, ale słyszeć można było,
że chce wybuchnąć śmiechem.
-to TY mi lepiej powiedz!-kolejny raz wydarłem się.
-co Ty ode mnie chcesz, jadę po pizzę-powiedział drżącym głosem
-nie umiesz kłamać Tomlinson! Po co Ci Jej numer?!-spytałem wściekły
-NIESPODZIANKA!-wydarł się do telefonu i rozłączył*
 
Po co mu Jej numer do cholery?!
Ta myśl nie dawała mi spokoju...
Przecież NIGDY, ale to NIGDY nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.
Zawsze sobie wszystko mówiliśmy, a tu taka zmiana?
Nie wiem co się dzieje.
A może Ona mu się podoba?!
NIE, NIE HARRY wybij to sobie z głowy !
Nie myśl tak. Szybko wyzbyłem się tej myśli z głowy.
Włączyłem telewizor i przerzucałem bez celu kanały, a moje oczy momentalnie się zamykały.

Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Powolnym, ślamazarnym krokiem wstałem i podszedłem do drzwi od których można było słychać głośne pukanie.
W drzwiach stał uśmiechnięty od ucha, do ucha Tommo.
Już wtedy wiedziałem, że coś się dzieje, ale jest jedno pytanie co?
-co nie otwierasz ?-spytał mijając mnie w drzwiach-a zresztą nie ważne, jak już mówiłem mam dla Ciebie niespodziankę, zbieraj się-rozkazał Louis i pociągnął mnie w stronę wyjścia z pokoju i skierował nas do pokoju obok, a mianowicie ''102''
-to ta niespodzianka, zobaczyć tych przygłupów-spytałem śmiejąc się-mógłbyś wymyślić coś oryginalniejszego
-przygotuj się-powiedział pukając w drzwi-wiem, że to może być dla Ciebie szok
-wątpię przecież codziennie ich widzę-powiedziałem odwracając głowę w stronę Louisa,
posyłając mu swój uśmiech.
Odwróciłem głowę z powrotem w stronę drzwi,
gdzie stała niewysoka blondynka o błękitnych oczach...
Nie mogłem nic z siebie wydusić, po prostu chwyciłem ją w swoje ramiona ściskając i kręcąc się z nią na rękach dookoła własnej osi, w końcu postawiłem ją na Ziemi.
-Ann?-spytałem nie dowierzając własnym oczom...

Ann Sou Moore

Nie mogłam się doczekać kiedy Go zobaczę, kiedy Go przytulę...
W końcu ktoś zapukał.
Nie wiedziałam jak zareaguje na mój widok...
Nie wiedziałam czy w ogóle przyjdzie...
Nie wiedziałam jak mam się zachować...
W moich oczach rysowało się zadowolenie mieszane z przerażeniem.
-no idź otwórz-powiedział Zayn chwytając mnie za rękę i ciągnąc w stronę drzwi od których dochodziło ciche pukanie.
Położyłam nerwowo rękę na klamce, nacisnęłam ją i pociągnęłam w swoją stronę drzwi.
Moim oczom ukazał się Harry.
Widać było w jego zielonych tęczówkach z czarnymi węgielkami zaskoczenie.
Pewnie nie spodziewał się, że tu będę.
Nawet nie wiem kiedy, a byłam tulona przez Niego, tego mojego ideała jakim on był,
ale szkoda, że on o tym nie wie.
W pewnej chwili wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić wokół własnej osi.
Jak zwykle szalony Hazza. Po kilkakrotnym obracaniu się odstawił mnie na Ziemię.
-jak się tu znalazłaś?-spytał ciągnąc mnie za rękę w głąb pokoju gdzie siedzieli chłopcy
i patrzyli na tą całą sytuację.
-Louis-powiedziałam na co Harry uśmiechnął się w stronę przyjaciela w geście podziękowań.
Po raz kolejny przytulił mnie do siebie, po raz kolejny mogłam czuć jego obecność,
czuć zapach jego perfum jakich używać, przy nim czułam się bezpieczna.
Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Ale wszystko co dobre, szybko się kończy...
-to my może was zostawimy-powiedział w pewnym momencie Liam
-nie, to my was zostawimy-powiedział Loczek, chwycił mnie za rękę
i pociągnął w stronę wyjścia z pokoju, po chwili znaleźliśmy się w innym pokoju.
Siedzieliśmy w pokoju obok rozmawiając, śmiejąc się.
Opowiadając sobie co zdarzyło się przez ten ostatni rok,
opowiadając sobie wszystkie sytuacje jakie się zdarzyły.
Wspominaliśmy nasze wspaniałe dzieciństwo jakie razem przeszliśmy.
Kiedy wszystko robiliśmy razem, kiedy rozumieliśmy się bez słów,
oczywiście dalej się tak rozumiemy. Wiemy kiedy coś się złego dzieje,
kiedy coś jest nie tak... Nie wiem kiedy, a już dochodziła pierwsza w nocy.
Jej jak ten czas szybko leci, nie wiem kiedy to zleciało...
-muszę już iść Harry-powiedziałam, na co posmutniał
-musisz?-spytał smutnym wzrokiem
-tak, chodź pożegnam się jeszcze z Twoimi przyjaciółmi i będę lecieć-powiedziałam
i chwyciłam Hazzę za rękę, powolnym krokiem wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do pokoju obok.
O dziwo drzwi były otwarte więc nie musieliśmy pukać tylko weszliśmy bez zastanowienia.
Nie ma to jak zobaczyć czterech chłopaków,
w samych bokserkach rzucających się orzeszkami.
Na sam ten widok zaczęłam się śmiać.
Ta godzina, a Oni się w najlepsze bawią, jak małe dzieci w przedszkolu.
-chłopaki ja już idę, przyszłam się z Wami pożegnać-powiedziałam i obok mnie znaleźli się wszyscy czterej ściskając mnie.
Nie ma to jak znać się zaledwie chwilę i już się przytulać z każdym członkiem z zespołu.
Fanki to by mnie chyba zabiły...
Potem każdy z osobna chciał się ze mną pożegnać, został jeszcze Zayn i Harry.
Podszedł do mnie Zayn i objął.
-mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-powiedział i pocałował mnie w policzek.
Zamurowało mnie to. Stałam jak wryta.
Hm.. co mogę powiedzieć o Zaynie, no jest ładny, przystojny, słodki i w ogóle, ale nie wiem czy w moim typie.
A po za tym w moim sercu jest Harry.
I raczej nikt inny nie zastąpi Jego miejsca.
-co to ma znaczyć?-spytał zdenerwowany Harry patrząc na Zayna
-nie ważne-wypalił Zayn i usiadł na łóżku gapiąc się we włączony telewizor.
Pierwszy raz w życiu widziałam Harrego, który się zezłościł,
no może nie pierwszy ale zazwyczaj to było małe zdenerwowanie, a to było duże...
Nie wiem co mu się stało...
Przez ten czas kiedy Harry piorunował wzrokiem Zayna chwyciłam telefon z kieszeni spodni i zadzwoniłam po taksówkę.
Kiedy zamawiałam taksówkę i byłam w trakcie podawania adresu hotelu,
ktoś wyrwał mi telefon z ręki.
-nie będziesz jechała taksówką-powiedział Lou śmiejąc się i rozłączając połączenie-ja Cię odwiozę-powiedział, a do jego wypowiedzi dołączyli chłopcy, że też jadą.
W szybkim tempie, każdy z chłopaków zaczął zakładać na siebie ubrania.
Po chwili zjeżdżaliśmy już na dół windą.

_____________________________________
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział tak jak i blog ;)
Liczę na wasze komentarze, opinie.. ;*
I zapraszam na bloga :
 Love & Friendship

sobota, 17 marca 2012

Rozdział 4

Louis William Tomlinson

Gdy Hazza zniknął w łazience, chwyciłem Jego telefon i wszedłem w kontakty w poszukiwaniu kontaktu do Ann. Nigdzie nie było kontaktu o nazwie ''ANN'', zdziwiło mnie to,
gdy szukałem pokazał się kontakt o nazwie ''Moje Kochanie'',
zignorowałem to bo myślałem, że to mnie tak sobie zapisał..
Ale nie coś mi się nie podobało, bo gdy pojechałem wzrokiem wyżej było napisane ''LOUIS''.
Jest tylko jedno rozwiązanie tego, że ''MOJE KOCHANIE'' to Ann.
Nie zastanawiając się dłużej kogo to numer spisałem go do siebie do telefonu,
po czym odłożyłem telefon Hazzy tam gdzie był. Wyszedłem na korytarz i wcisnąłem zieloną słuchawkę w telefonie.
Pierwszy...Drugi...Trzeci...Czwarty sygnał już miałem się rozłączać kiedy w słuchawce usłyszałem delikatny głos.
*-halo?
-Ann?-spytałem, żeby mieć pewność, że to Ona
-tak a o co chodzi?-padło pytanie z jej strony
-byłaś dziś na koncercie?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie
-tak-chwila ciszy-znamy się?
-osobiście nie, jestem Louis, przyjaźnię się z Harrym-gdy to powiedziałem zapadła cisza-jesteś?
-ym, tak, teraz mi powiedz po co do mnie dzwonisz-odpowiedziała niepewnie
-dowiesz się jak się spotkamy, o ile to do wykonania
-może i do wykonania, ale kiedy?
-jesteś w Anglii?-znowu odpowiedziałem pytaniem na pytanie
-no tak, co to za pytanie?
-nie ważne, gdzie jesteś?
-pod budynkiem gdzie był koncert-a jednak była na koncercie...
-dobra, zaraz tam przyjadę po Ciebie*-powiedziałem i szybko się rozłączyłem,
bo akurat Harold wyszedł z łazienki.
-z kim rozmawiałeś?-spytał podejrzliwie
-do pizzerii-musiałem coś na szybko wymyślić, przecież nie powiem mu, że być może za jakieś trzydzieści minut zobaczy swoją przyjaciółkę, z którą się nie widział długi czas.
Potrzepał swoje mokre loki opadające na twarz i rozłożył się na łóżku.
Potajemnie chwyciłem kluczyki od samochodu i wyszedłem z pokoju,
kierując się na dół do wyjścia i do samochodu. Wsiadłem do samochodu,
włożyłem kluczyk do stacyjki, przekręciłem i ruszyłem w stronę budynku.

Ann Sou Moore

Byłam zaskoczona iż zadzwonił do mnie przyjaciel Hazzy...
Nie wiem po co, nie wiem na co ale ma przyjechać pod budynek pod,
którym właśnie stoję. W między czasie postanowiłam zadzwonić do mamy,
żeby się nie martwiła, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam kontakt ''MAMA''.
Za drugim sygnałem odebrała.
*-cześć mamo, chciałam Cię uprzedzić, że nie wiem kiedy będę-powiedziałam oczekując na jakąkolwiek odpowiedź
-no dobrze, ale my z tatą wychodzimy i nie wiemy, kiedy będziemy-odparła, nie ma co za bardzo się nie przejęła, ale to i lepiej dla mnie
-okej, jak coś to mam klucze, muszę kończyć, pa
-pa-odrzekła i rozłączyłyśmy się*
W tej samej chwili jak zakończyłam rozmowę, podjechał czarny samochód z przyciemnianymi szybami i wyszedł z niego za pewne Louis.
-witam, miło mi Cię poznać-powiedział i przytulił mnie,
nie ma to jak przytulać się z chłopakiem, którego się widziało po raz pierwszy w życiu na żywo...
-nawzajem-odparłam, otworzył drzwi od strony pasażera i gestem ręki pokazał, że mam wsiąść,
też tak zrobiłam, zamknął za mną drzwi i poszedł od strony kierowcy wsiadł i ruszył.
-znamy się dopiero kilka minut, a Ty mnie już gdzieś wywozisz-powiedziałam śmiejąc się
-nie martw się krzywdy Ci nie zrobię, bo Harry by mnie chyba zabił-powiedział również się śmiejąc
-a tak właściwie to gdzie jedziemy?
-jedziemy do hotelu, w którym zatrzymaliśmy się z chłopakami, zobaczysz się z Hazzą-odpowiedział skręcając w inną ulicę
-a kto powiedział, że chce się z nim widzieć?-spytałam patrząc w stronę Louisa,
który właśnie zatrzymał się na czerwonym świetle, spojrzał na mnie.
-widzę to w Twoich oczach-powiedział zaglądając mi głęboko w oczy. Louis miał takie ładne szaro-niebieskie tęczówki. Ładne, ale żadne nie równają się z zielonymi...jakie ma Hazza.
-Lou, ruszaj-powiedziałam odwracając wzrok, akurat pojawiło się zielone światło.
Louis ruszył i po chwili już parkowaliśmy na parkingu pod hotelem.
Wysiadłam z samochodu razem z Louisem i weszliśmy do środka.
Skierowaliśmy się do windy i wjechaliśmy na czwarte piętro.
Stanęliśmy na przeciwko drzwi ''102''.
Momentalnie serce zaczęło mi szybciej bić na samą myśl, że mam Go zobaczyć.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy Lou zaczął pukać do drzwi.
-nie denerwuj się, jego tu jeszcze nie ma-powiedział, a drzwi się otworzyły.
Stał w nich chłopak z  kruczoczarnymi włosami i bardzo ciemnymi ładnymi oczami.
-cześć jestem Zayn-przedstawił się chłopak-a Ty jesteś Ann, prawda?-spytał, a ja odruchowo spojrzałam na Louisa
-oni wszyscy wiedzą o Tobie, Hazza cały czas o Tobie nawija-powiedział i wepchał mnie do pokoju, przy czym wpadłam na Zayna.
Zaprowadził mnie w głąb pokoju gdzie siedziało dwóch chłopaków jeden miał na imię Niall,
a drugi Liam. W między czasie poznawałam chłopaków,
opowiadali mi o sobie, o x-factor, a potem ja musiałam im opowiedzieć o sobie...
Nie wiem czemu, ale najbardziej dogadywałam się z Zaynem.
Minęło trzydzieści minut i rozległo się ciche pukanie do drzwi.

piątek, 16 marca 2012

Rozdział 3

Harry Edward Milward Styles

''HARRY ! HARRY ! ZACZEKAJ !''

Wszędzie poznałbym ten głos... To na pewno był Jej głos, który przemawiał do mnie rok temu, ale jednak nie zapomniałem jak on brzmi... Był taki delikatny... W jedynym momencie odwróciłem się, rozejrzałem w poszukiwaniu Jej. Jednak nikogo nie widziałem... Zrezygnowany udałem się w kierunku wejścia i poszedłem do Naszej garderoby. Chłopcy już byli ubrani i uczesani, tylko ja jeszcze zostałem, chwyciłem ubranie przyszykowane przez stylistki i ubrałem je. Potem usiadłem na krześle obrotowym i stylistki układały mi włosy. W między czasie też rozmawiałem z chłopakami.
-gdzie Cię wcięło na tym parkingu, że tak długo Cię nie było?-spytał Liam.
-ym, słyszałem jak, ktoś mnie woła
-Harry, kochanie to chyba jasne, że wszyscy krzyczą Twoje imię, bo jesteś sławny-powiedział Lou przegryzając marchewkę.
-Lou, ale to nie były głosy fanek
-no, a kogo?-spytał Liam z poważną miną.
-to była Ona, to był Jej głos
-Harry to nie mogła być ona...-mówił Zayn
-no właśnie, przecież Twoja mama mówiła, że wyjechała do Polski..-powiedział Niall pożerając żelki.
Chwilę później...
-Hazz, dostałeś esemesa-powiedział Zayn trzymając w ręku mój telefon.
Chciałem wstać, ale stylistka zaczęła się na mnie wydzierać ''Nie ruszaj się!''
-to może ja przeczytam-wyrwał telefon Zaynowi, Lou.
''Chciałam Ci/Wam życzyć powodzenia na waszym pierwszym koncercie.
Być może niedługo się zobaczymy.
Ps.Pamiętaj NIGDY o Tobie nie zapomniałam. Ann. xx''
Szybko wstałem z krzesła i wyrwałem telefon Louisowi... Przeczytałem to jeszcze raz ale w myślach.
Nie mogłem uwierzyć w to, że już niedługo Ją zobaczę. Nie mogłem uwierzyć w to, że do mnie napisała. Nie mogłem uwierzyć w to, że mnie pamięta...
Kliknąłem ''odpisz'' i zaczęłam wystukiwać na telefonie litery :
''Ann, też o Tobie NIGDY, ale to NIGDY nie zapomniałem.
KOCHAM CIĘ ! Hazz. xx''
W ostatniej chwili się powstrzymałem i zacząłem kasować to co napisałem...
-hallo!-pomachał mi przed oczyma Niall.
-hmm, sorry zamyśliłem się
-rusz się zaraz wychodzimy-pospieszyli mnie na raz chłopcy. Zabrałem się za Nimi i skierowaliśmy się za kulisy. Tam stał facet i odliczał ''Trzy...Dwa...Jeden...Wchodzicie...!''. Wbiegliśmy na ciemną, nie oświetloną scenę, ustawiliśmy się. I za chwilę zapowiadał Nas ten sam głos, który odliczał :
''A o to przed Wami jedyni niepowtarzalni ONE DIRECTION !''
Wszystkie reflektory zostały oświetlone i skierowane wprost na Nas. W jednej chwili ogromnie piski i krzyki. Z głośników już wydobywały się pierwsze dźwięki utworku, który miał rozpocząć naszą trasę, a mianowicie ''One Direction - Up All Night'', po skończonym pierwszym utworze zaczęliśmy śpiewać kolejne między innymi ''Moments'', ''More Than This '', ''Taken'', ''Tell me a lie'', ''Grenade''-Bruno Marsa i jeszcze inne. No i w końcu przyszła pora na ''What Makes You Beautiful''.
Pierwsze dźwięki, od razu przypominają mi chwile spędzone z Ann. Ta piosenka przypomina mi wszystkie nasze chwile spędzone ze sobą. Śpiewaliśmy ''nananana'', a fani z Nami. Cieszyło mnie to, dodawali mi sił. Rozejrzałem się przed siebie, gdy mój wzrok przykuła osoba stojąca na uboczu. Przyjrzałem się dokładnie...
Nie mogłem w to uwierzyć, to była Ona...
Stała tam, stała i patrzyła na mnie uśmiechając się tym swoim cudownym uśmiechem, od razu trema minęła i zacząłem śpiewać patrząc na Nią.
''Baby You light up my world
like nobody else
the way that you to flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!''
Dzięki Niej trema minęła. Nie było, żadnej wtopy, wszystko poszło tak jak chcieliśmy.
Dokończyliśmy piosenkę, i przyszła pora na zakończenie, które zacząłem śpiewać.
''That's what makes you beautiful!''
Lekko spuściłem wzrok. Spojrzałem w kierunku gdzie Ona stała.
Lecz...lecz...jej tam nie było.
W jednej chwili zniknęła mi z oczu...
W jednej chwili wyparowała, jak ostatnia kropla wody...
W jednej chwili rozpłynęła się...
Czyżby to był wytwór mojej wyobraźni?!
Nie, to nie może być prawda... Ona tam na pewno stała...
Szybko jeszcze rozejrzałem się w poszukiwaniu Jej, jednak nie było jej, nie zauważyłem tych blond włosów rzucających się w oczy, tej pięknej twarzy... Pożegnaliśmy się z fanami i światła zgasły, a My zeszliśmy ze sceny, wparowaliśmy wszyscy do garderoby i każdy rzucił się na kanapę bądź fotel.
Ja tylko spokojnie wszedłem do garderoby i zająłem miejsce na fotelu, który był wolny.
-nareszcie-powiedział Zayn opadając na kanapę
-nie czuję gardła-powiedział Niall chwytając się za gardło i biegnąc w stronę stolika na którym było jedzenie.
-YEA!-darł się Tomlinson-nasz pierwszy koncert mamy za sobą!-darł się pożerając marchewkę. Daddy Direction wstał z kanapy na której siedział i zaczął uspakajać pana Marchewę.
Powolnym krokiem wstałem z fotela, chwyciłem telefon i wyszedłem na korytarz i siadłem na krześle, żeby mieć chwilę spokoju. Wszedłem w folder ze zdjęciami i włączyłem jedno, na którym była ona, umazana tortem z moich szesnastych urodzin. Wyglądała tak pięknie nawet z tortem na twarzy, a towarzyszył przy tym jej uśmiech.
-Stary, co jest ?-spytał Zayn zajmując miejsce obok mnie.
-widziałem ją-powiedziałem zapatrzony w zdjęcie
-Kogo? Ann?
-tak, Zayn Ona tu była-na samą myśl o tym, że ją zobaczyłem pojawił się lekki uśmiech na mojej twarzy.
-Harry, zapomnij o Niej...przecież Twoja mama mówiła, że wyjechała-mówił klepiąc mnie po ramieniu, w międzyczasie wstając z krzesła
-KURWA! Nigdy o Niej nie zapomnę!-krzyknąłem do Niego i wyszedłem na zewnątrz.
Siedziałem na murku, na dworze przed budynkiem. Zastanawiając się czy zadzwonić do Niej, już chciałem dzwonić, ale powstrzymałem się. Bo co miałem jej powiedzieć?!
Obok mnie nagle nie wiadomo skąd znaleźli się chłopcy. Którzy darli się, że jedziemy do hotelu i mam zabierać swój tyłek z murku i pakować go do samochodu. Tak też zrobiłem, wpakowałem się razem z czubami do samochodu i pojechaliśmy w stronę hotelu. Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Zabraliśmy nasze walizki z samochodu i udaliśmy się w stronę recepcji gdzie mieliśmy odebrać karty do otwierania drzwi. Po chwili dostaliśmy karty i udaliśmy się do windy, która zawiozła nas na czwarte piętro. Wysiedliśmy z niej i udaliśmy się w poszukiwaniu pokoi. Na drzwiach zobaczyłem nasz numerek ''101'' zawołałem chłopaków, oni zaraz obok nas mieli pokój bo ''102''. Lou przejechał kartą w miejscu otwierania i weszliśmy do Niego z walizkami. W pokoju, jak w pokoju hotelowym dwa łóżka, łazienka, szafy, telewizor.
Od razu po wejściu otworzyłem moją walizkę i wyciągnąłem z niej czyste ubranie, po czym skierowałem się wziąć długi i orzeźwiający prysznic.
W głowie ciągle miałem obraz przedstawiający Ją na dzisiejszym koncercie...

czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 2

Ann Sou Moore

Biegałam po domu w poszukiwaniu moich czarnych conversów.
Nigdzie nie mogłam ich znaleźć.. Przeszukałam cały dom, ale nigdzie ich nie było,
w końcu się wkurzyłam i poszłam do siebie.Gdy już znalazłam się u siebie,
z walizki wyciągnęłam ciuchy, które chciałam założyć na koncert.
Zabrałam wybrane przez siebie ubranie i poszłam do łazienki, która znajdowała się bardzo blisko,
bo w moim pokoju. Zamknęłam drzwi od łazienki na zamek, rozebrałam się z piżamy i wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po wymyciu się, wyszłam z pod prysznica owinęłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy, umyłam twarz, zęby i zrobiłam lekki makijaż.
Po skończonych czynnościach ubrałam się w ubranie (zestaw ubrania) i spięłam włosy w koczka. Wyszłam z łazienki, chciałam już wychodzić z pokoju,
ale wparowała do niego moja mama w siódmym miesiącu ciąży...
-co tak latasz po całym domu?-spytała moja rodzicielka, która stała w drzwiach
-poszukiwałam swojego trampka-odpowiedziałam Jej, chowając telefon do kieszeni spodni.
-łatwiej byłoby Ci go znaleźć jak byś posprzątała w pokoju-powiedziała mama podchodząc do łóżka i zgarniając na bok moje ciuchy...
-no niby tak, ale za niedługo wychodzę i nie zdążę ogarnąć pokoju
-a gdzie to się wybierasz?-spytała patrząc z tą typową dla niej miną, a mianowicie uniesienie jednej brwi do góry.
-na koncert-odpowiedziałam i posłałam jej uśmiech, żeby się zgodziła
-nie pójdziesz na koncert dopóki nie posprzątasz-powiedziała stanowczym głosem wstając z łóżka na którym siedziała
-no ale mamo-powiedziałam, na co dostałam odpowiedź zza drzwi '' nie ma żadnego ale ''
Ygh.. Przecież nie było, aż takiego bałaganu... no dobra może trochę, ale to tylko przez to,
że wczoraj wróciliśmy z Polski i nie miałam kiedy posprzątać...
Żeby się wyrobić i zdążyć na koncert, zabrałam się do sprzątania.
Powyciągałam wszystkie ubrania z walizek na łóżko i zaczęłam składać bluzki, spodnie, spodenki, poukładałam je na półkach w szafie i zabrałam się za wieszanie bluz, sweterków i sukienek, których nienawidziłam... Gdy to już było zrobione, pozbierałam wszystkie buty, które stały koło drzwi, poukładałam je w specjalnej szafce między innymi były tam z cztery party platform, za którymi również nie przepadałam, jak za sukienkami, ale wiadomo, każda dziewczyna musi mieć jakieś obcasy w swojej garderobie, większość butów to były adidasy, trampki, które kochałam...
Gdy już wszystko z obuwia i ubrań było poukładane, wzięłam się za zawalone biurko różnymi bransoletkami, pierścionkami, łańcuszkami...
Chwyciłam dużą szkatułkę i wrzuciłam tam całą biżuterię jaka leżała na biurku.
Spojrzałam na zegar, który wisiał nad łóżkiem dochodziła osiemnasta...
Co osiemnasta?! Ale jak to dopiero była trzynasta, a tu już ta?!
To niemożliwe...
Za godzinę zacznie się koncert, a chciałam być wcześniej.
Szybko zbiegłam ze schodów na dół do salonu, gdzie znajdował się tata.
Poprosiłam Go, żeby mnie tam zawiózł. Po pięciu minutach czekał już z kluczykami i dokumentami do samochodu.
-pa mamo, nie wiem o której będę-uprzedziłam ją, żeby potem nie było...
Narzuciłam na siebie kurtkę i ubrałam trampki, które szukałam ponad pół godziny.
-pa, baw się dobrze-powiedziała wychylając się zza drzwi od kuchni.
Szybkim tempem wyszłam z tatą z domu i wsiedliśmy do samochodu. Udaliśmy się w kierunku gdzie miał odbyć się koncert. Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu, pożegnałam się z ojcem i powiedziałam mu, że dam znać kiedy ma przyjechać po mnie. Wysiadłam z samochodu i udałam się na parking, gdzie było pełno piszczących fanek, czekających na zespół...
W jednej chwili ujrzałam pięciu chłopaków zmierzających w stronę barierek za którymi stały fanki.
Zaczęli robić sobie z nimi zdjęcia, dawali im autografy... Ja jednak chciałam się trzymać dalej, a nie w pierwszych rzędach.. Nie wiem czemu ale nie chciałam, żeby mnie zauważył... Nie wiem jak by zareagował na to, że tu jestem... Po prawie godzinie, pożegnali się i zaczęli zawracać w stronę wejścia do budynku... Hazza został w tyle i szedł powoli za Nimi. Nie wiem co mnie napadło ale zaczęłam mówić/krzyczeć :
''HARRY ! HARRY ! ZACZEKAJ !''
Szanse były małe, żeby mnie usłyszał więc tak jak Oni udałam się w stronę wejścia do budynku gdzie za kilkadziesiąt minut miał odbyć się koncert. Stanęłam na uboczu, gdzie było mało fanek...
Trzymałam się z dala od sceny, czekając na występ.

Harry Edward Milward Styles

Trwają próby do koncertu. Wszyscy chcemy, żeby wyszło jak najlepiej. Nie chcemy zawieść naszych fanów, którzy nas wspierają... Nie jestem pewien czy wszystko będzie tak jak chcemy. Nie wiem czy się uda. Nie mam pojęcia czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nic nie wiem. Mam tylko nadzieję, że fani nasz zrozumieją, gdy coś nie wypali, bo to przecież nasz pierwszy w życiu koncert.
Jak już mówiłem trwają próby, wszystko idzie idealnie, zero tremy, zero zmartwień... Ale to tylko próba gorzej będzie gdy wyjdziemy na środek sceny... Wtedy dopadnie Nas chyba największa w życiu trema... Próby trwały godzinami. Teraz czas dla fanów, którzy czekają na Nas przed budynkiem, na autografy, zdjęcia. Wyszliśmy tyłem budynku na ogrodzony parking bramkami. Na zewnątrz było pełno ochrony, pełno fanek, które krzyczały, a raczej darły się :
''LOUIS, LOUIS WYJDŹ ZA MNIE !''
''HARRY ! KOCHAM CIĘ ! ''
''NIALL ! NIALL ! ODDAJ MI TWOJE WŁOSY ! ''
''LIAM POWIEDZ MOJE IMIĘ ! ''
''ZAYN ! ZAYN ! BĄDŹ MOIM CHŁOPAKIEM '' itp.
Byliśmy otoczeni przez bramki z każdej strony, żeby fanki nie wparowały i nas nie za przytulały, wycałowały na śmierć... Podeszliśmy jednocześnie od początku bramek, z pięcioma ochroniarzami przy boku. Zaczęliśmy rozdawać autografy, robić zdjęcia z fankami, ogółem mówiąc byłem/jestem bardzo zadowolony. Nie wiedziałem, nie spodziewałem się, że mamy tyle fanów, którzy chcą nas słuchać, którzy chcą słuchać naszej muzyki... Każdy chciał z nami porozmawiać, zamienić chociaż kilka słów, ale nie mogliśmy, z każdym. Zamieniliśmy kilka zdań tylko z kilkoma fankami, bo nie starczyło nam czasu. Zaczęli nas wołać, że mamy już kończyć i mamy iść się szykować.
Szedłem wolnym krokiem za chłopakami kiedy nagle usłyszałem wyróżniający się głos spośród pisków, który wołał :
''HARRY ! HARRY ! ZACZEKAJ !''

środa, 14 marca 2012

Rozdział 1

Ann Sue Moore

Dziś miałam go zobaczyć po raz pierwszy od roku. Dziś miałam Go spotkać na jego pierwszej w życiu trasie, na jego/ich koncercie. To dziś zobaczę mojego najlepszego przyjaciela od piaskownicy, w którym się zakochałam.. Chciałam mu to powiedzieć rok temu, ale bałam się...
Bałam się Jego reakcji.
Bałam się, że stracę przez to mojego przyjaciela, bałam się, że nie odwzajemni mojego uczucia... Nie mogłam mu tego powiedzieć... Po prostu zrezygnowałam. A dziś on będzie grał koncert, na którym się pojawię. Mam nadzieję, że mnie pozna, że nie zapomniał o mnie... Przecież rok się nie widzieliśmy. Rok bez tego czuba był najgorszym rokiem w całym moim życiu. Rok temu poszedł na casting do X-factora, na który sama Go namawiałam...
Zawsze wiedziałam, że ma talent, talent do śpiewania...
On jednak nie wierzył, że mu się uda przejść do kolejnych etapów... Ale jednak się udało dostawał się coraz to wyżej, potem Simon Cowell postanowił stworzyć dwie grupy, w jednej był On z jeszcze czterema chłopakami.. Nazwani One Direction, nie wygrali jednak tego programu, ale zajęli trzecie miejsce i zyskali Wielką Przyjaźń, wobec siebie. Ale i tak podpisali kontrakt z wytwórnią muzyczną. Od dziś zaczyna się ich wielka przygoda...
Mam nadzieję, że mnie nie zapomniał...
Obiecaliśmy sobie, że będziemy do siebie dzwonić, esemesować codziennie, ale nic z tego nie wyszło, On miał swoje, życie w Londynie, a ja tu w Holmes Chapel.
Starałam się o Nim zapomnieć.
Zapomnieć o tych pięknych chwilach, które przeżyliśmy razem...
Rok temu musiałam wyjechać z ojcem do matki, do Polski. Tak moja mama jest Polką, natomiast tata Brytyjczykiem.
Musieliśmy wyjechać ze względu na matkę, która tam została, sama z dziadkami, ojciec z matką załatwiał jakieś papiery... Za dwa miesiące na świat przyjdzie mój braciszek lub siostrzyczka... Rodzice jednak nie chcą mi zdradzić czy to chłopczyk czy dziewczynka...
Mniejsza o to w końcu wróciliśmy, jeden dzień przed koncertem. Wróciliśmy i nigdy o Nim nie zapomniałam, ciągle siedział w moim sercu, nawet ten wyjazd nic nie dał...
No i tak, dzisiaj idę na koncert mojego dawnego przyjaciela, a może nadal Nimi jesteśmy ?
Chciałabym, żeby tak było.. Chciałabym też, żeby było coś więcej... Ale czy to się wydarzy ?
Wątpię On może mieć każdą.. No cóż ale chyba można spróbować?
Prawda?
Mam nadzieję, że będę odważna i powiem Jemu co czuję...

Harry Edward Milward Styles

Dziś zaczynamy trasę. Dziś pierwszy koncert. Trzeba przyzwyczaić się do piszczących, szalonych, napalonych fanek, jakie spotkamy na każdym koncercie jaki się odbędzie.
Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że jestem w zespole.
Nie mogę uwierzyć w to jakich poznałem przyjaciół, a to wszystko dzięki mojej przyjaciółce,
która została w Holmes Chapel, całkiem sama...
Zostawiłem ją. Zawsze gdy o Niej mówię przy chłopakach oczy mi się szkolą.
Oni moi przyjaciele z zespołu zawsze mnie pocieszają.
Kocham tych przygłupów, a mianowicie :
Lou-marchewkowy, pasiasty niesamowicie zabawny przyjaciel, z którym mam 'Bromance'.
Niall-farbowany blondyn, który jest niesamowitym głodomorem.
Zayn-ten próżny, pamiętaj, żeby nie dotykać nigdy Jego włosów.
No i w końcu przyszła pora na :
Liama-nasz kochany spokojny, opanowany tatusiek, który potrafi każdego ustawić do pionu.
Tak to moi najlepsi przyjaciele jakich mogłem sobie wymarzyć.
To Oni pomagali mi w trudnych chwilach.
To Oni pomagali mi się pozbierać po utracie bliskiej mi osoby, którą kochałem, którą darzyłem tym uczuciem od przedszkola, po naszym pierwszym pocałunku...
Oni mnie powstrzymywali od odejścia z X-factor, od odejścia z zespołu...
Z czasem to już nie działało, po prostu chciałem cofnąć czas...
Cofnąć czas o ROK, o rok, żeby być przy niej, żeby spędzać z Nią czas tak jak kiedyś...
W telefonie ciągle mam jej zdjęcie, mam nasze wszystkie zdjęcia,
co by to nie było, laptop, iphone, tablet, tam są te wszystkie piękne chwile, zdjęcia.
Jej zdjęcia, które codziennie oglądam, żeby przypomnieć sobie jak było kiedyś, ile się zmieniło... Chciałbym zobaczyć tą jej twarz, te uśmiechające się, hipnotyzujące niebieskie oczy,
ten jej zniewalający uśmiech, który mnie oczarował...
To Oni mówili mi :

'' Ona by chciała, żebyś spełniał swoje marzenia,
nie rób tego nie odchodź od zespołu zrób to dla Niej ''.

No tak marzenia...
Podobno marzenia się nie spełniają...
Marzenia są jak chwile...
Marzenia pojawiają się i znikają...
Jak komuś bardzo zależy, spełniają się one...
Ale czy ja należę do tych osób, którym spełniają się marzenia ?
Dwa marzenia na pewno się spełniły, poznałem wspaniałych przyjaciół, jestem w zespole,
o którym marzyłem...
Ale jest jeszcze jedno marzenie, które chciał bym, żeby się spełniło...

'' Spotkać ją po roku, przytulić, powiedzieć, jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi jej brakuje... Po prostu nigdy jej nie zostawić...''

Ale czy to da się spełnić ?
Czy to jest możliwe ?
Nie wiem...
Nie umiem odpowiedzieć na moje pytanie do samego siebie...
Pewnie ona ma już kogoś...
Kogoś kto darzy ją tym uczuciem, którym ja ją darzę przez tyle lat...
Jednak nie odważyłem się jej tego powiedzieć...
Nie chciałem narażać naszej przyjaźni...
A teraz czy to wszystko ma sens ?
Czy ma to sens ?
Mam nadzieję, że tak...
Chce ją spotkać, chce jej wszystko powiedzieć, ale czy się odważę ?
Czy nie stchórzę ?
To jest dobre pytanie...

Bohaterowie

Rok 2011

Anne 'Ann' Sue Moore

ur. 30 czerwiec 1995
(16 lat)

Harry Edward Milward Styles
ur. 01 luty 1994
(17 lat)
Niall James Horan
ur. 13 wrzesień 1993
(18 lat)
 Liam James Payne
ur. 29 sierpnia 1993
(18 lat)
 Zayn Javadd Malik
ur. 12 stycznia 1993
(18 lat)
 Louis William Tomlinson
ur. 24 grudnia 1991
(20 lat)